wtorek, 4 grudnia 2012

Jesz Ile Chcesz - odsłona I

Odsłona pierwsza, ponieważ przewiduję, iż o tym lokalu na moim blogu pojawi się więcej postów.
W zasadzie nie chciałam, aby to właśnie ten lokal poszedł "na pierwszy ogień", ano ale tak już wyszło.
W poniedziałek odwiedziłam z przyjaciółmi ten właśnie lokalik "Jesz Ile Chcesz". Pojawił się on na toruńskim rynku kulinarnym kilka miesięcy temu i szczerze mówiąc  nie wróżyłam mu przyszłości. Na szczęście pomyliłam się, bo lokal cieszy się coraz większą popularnością i wciąż rozszerza swoją ofertę. Mieści się w świetnym punkcie, w centrum miasta i jak wskazuje nazwa jest lokalem typu "all you can eat". Płacimy tylko raz, przy wejściu i jemy do oporu. Cena w tej chwili wynosi 16 zł, dla studentów 12 zł, nie ma żadnych ograniczeń czasowych ani ilościowych.
Wystrój lokalu przypomina prosty wzór prosto z Ikei, co absolutnie moim zdaniem nie jest minusem, wręcz przeciwnie. Dzięki temu można skupić się na tym, co najważniejsze, a ponadto prostota miejsca wręcz urzeka. Menu codziennie się zmienia, na szczęście właściciele codziennie rano aktualizują menu na profilu facebookowym. Dzięki temu codziennie wiemy, co możemy zjeść. Chociaż ja byłam już kilkakrotnie bez takiej wiedzy i nigdy się nie zawiodłam. Zawsze każdy znajdzie coś dla siebie, Jesz Ile Chcesz proponuje bardzo szeroki wybór dań z każdej kuchni świata, zarówno wegetariańskich jak i dla mięsożerców. W menu zawsze znajdziemy również dwie zupy, dwie pyszne sałatki i kilka propozycji deserów. Poza tym jedną z moich ulubionych form "zabawy jedzeniem" w lokalu jest bufet warzywny z wielością warzywek i sosów, oliw i octów, z których każdy może przygotować sobie własną suróweczkę!  ♥ W cenie wejścia opijemy się też do woli pysznej herbaty i kawy - jedyny minus jest taki, że kawa jest rozpuszczalna (ale co kto lubi).
Wracając do sedna - w poniedziałek odwiedziliśmy Jesz Ile Chcesz, aby wykorzystać kupon, który kupiliśmy na grouponie albo sweetdealu (nie pamiętam).


W menu tego dnia znalazło się:

  • zupa pomidorowa
  • zupa ogórkowa
  • tarta porowo-cebulowa
  • kurczak w pomidorach i chilli
  • kiełbaski w sosie sojowo-musztardowym
  • kotleciki mielone
  • bigos wegetariański
  • fasolka po bretońsku
  • zapiekane ziemniaczki z czosnkiem
  • zapiekane warzywa
  • zapiekanka makaronowa z szynką i papryką w sosie śmietanowym
  • spaghetti w sosie pieczarkowo-śmietanowym
  • sałatka cesare z kurczakiem
  • sałatka śródziemnomorska z makaronem, fetą i pomidorami
  • naleśniki z dżemem
  • galaretki
  • kakaowe kuleczki z kaszy manny


Na pierwszy ogień poszła tarta porowo-cebulowa. Wcześniej w lokalu jadłam też tarty: cebulową, pomidorową, szpinakową i pieczarkową. Moim zdecydowanym faworytem jest pomidorowa, ale porowo-cebulowa również była pyszna. Ciasto było idealne a farsz pyszniutki, zjadłam kilka kawałków, a i tak jak doniesiono nową, to musiałam skosztować.
Następnie wsunęłam kilka kotlecików (naprawdę malutkich i uroczych) z ziemniaczkami i fasolką po bretońsku. Pycha. Fasolka średnio mi smakowała, ale to chyba dlatego, że w głowie ciągle mam smak fasolki mojej mamy, której nikt i nic nigdy nie dorówna. Na pewno była zjadliwa i zjadłam wszystko, co sobie nałożyłam. Wszystko to zagryzłam sporą porcją sałatki cesare, która była po prostu wspaniała! (Od kiedy jej spróbowałam chyba już przestanę korzystać z surówkowego bufetu). Pyszna mieszanka sałaty, kurczaka, sera i oliwy, bardzo dobrze przyprawiona. 
Nie zjadłam tego dnia sałatki z fetą, ale jadłam ją kiedyś i również jest dobra.
Spróbowałam makaronu z sosem pieczarkowym, był dobry, ale troszkę zimny, uważam, że obsługa powinna przemyśleć jeszcze kwestię podgrzewania tych makaronowych sosów.
Spróbowałam też zapiekanki, w której poza szynką i papryką znalazłam również czerwoną fasolę. Całość przyjemna :) 
Na deser zjadłam kuleczkę obtoczoną w kakao, niezła, ale ja zdecydowanie wolałam twarde czekoladowe kulki, które jadłam kiedyś w Jesz Ile Chcesz. Przygryzłam to naleśnikiem. Naleśniczki są malutkie i dobrze idzie ich przegryzanie. Ja akurat nie jestem fanką tych naleśników z dżemem, są dla mnie za słodkie, za to jeśli akurat w menu znajdą się naleśniczki z serkiem, to właściwie jestem w stanie zapłacić te 12 czy 16 złotych tylko dla nich :)

Podsumowując - Jesz Ile Chcesz to nie lokal na romantyczne wyjście z chłopakiem czy dziewczyną, na pewno nie jest to też eleganckie miejsce, aby komuś zaimponować. Na pewno jest to świetne miejsce na spotkanie z przyjaciółmi, my siedzieliśmy chyba z 2,5 godziny zanim nagadaliśmy się i najedliśmy do syta (zwłaszcza chłopcy...). Atmosfera jest przyjemna, nikt nie chodzi nad człowiekiem, jest absolutna prywatność, z obsługą zderzamy się raz przy wejściu, potem oczywiście pracownicy czuwają, donoszą świeże posiłki do bufetu, ale robią to bardzo subtelnie i dyskretnie. Miejsca jest sporo, można naprawdę dobrze zjeść i świetnie spędzić czas. Jedzenie jest raczej domowe niż restauracyjne, nie jest wybitne, ale nie ma co spodziewać się cudów za taką cenę. Moim zdaniem wszystko jest smaczne i lokal ten szybko stał się jednym z moich ulubionych miejsc na obiad. Za taką kwotę nigdy nie ugotuję tak dużego i smacznego obiadu! 
Jesz Ile Chcesz szybko się rozwija i ciągle wprowadza nowe pomysły - od niedawna w każdy piątek można skorzystać z Fast Food Friday a od przyszłego wtorku restauracja zaprasza na włoskie wtorki. Na pewno się pojawię na obu tych wydarzeniach i sprawdzę co smacznego mogę tam jeszcze pokochać!

Wszystkie zdjęcia pochodzą z funpage'a lokalu na Facebooku, chciałam zrobić swoje, ale akurat rozładowały mi się wszystkie elektroniczne sprzęty. Do usłyszenia!

1 komentarz:

  1. Co do tart, owszem są zjadliwe, nawet smaczne, ale mnie razi niedopieczony spód tarty...

    OdpowiedzUsuń