Przyszedł wreszcie czas na powolne podsumowanie moich ostatnich podbojów kulinarnych. Nie bez powodu zaczynam od Tartuffo. Zdecydowanie spośród ostatnich pozadomowych obiadów to właśnie wieczorne menu w Tartuffo zrobiło na mnie największe wrażenie i z tęsknotą wspominam wspaniały makaron i deser.
O Tartuffo pisałam już jakiś czas temu, jednakże wtedy wpis dotyczył menu bufetowego, które znajdziemy w restauracji codziennie do godziny 18. Po 18 restauracja przemienia się w bardziej kameralne miejsce z normalnym menu. Zmienia się też nieco wystrój, na stołach przywitały mnie przygotowane zastawy, w przejściach rozsunięte kurtyny, mniej światła, więcej świec. Jest romantycznie, ale też bez przesady, nie wstyd iść tam samemu czy z przyjaciółką na smaczną kolację.
Oczywiście o obsłudze w Tartuffo można by pisać i pisać, wspominałam też o tym w poście o Azzurro, dziewczyny są wspaniałe, nigdzie nie czuję się tak dobrze i uważam i jestem w pełni świadoma tego co piszę, iż w Tartuffo pracują najbardziej profesjonalne kelnerki w całym Toruniu! Nawet płacenie rachunku jest niezwykłą przyjemnością!
Ale do meritum, czyli do jedzenia! Wieczorne menu Tartuffo proponuje nam wiele pozycji, ja zastanawiałam się nad oczywiście nad makaronem... Wybór był bardzo trudny, finalnie zdecydowałam się jednak na tagliatelle con pollo e pesto - pastę z kurczakiem, zielonym pesto, suszonymi pomidorami i parmezanem. Ponadto nie mogłam sobie odmówić zjedzenia pysznej zupy pomidorowej, którą znamy już z menu bufetowego. Moja przyjaciółka zdecydowała się natomiast na tagliatelle con pollo rosso - pastę z kurczakiem, cebulą i bazylią w sosie śmietanowo-pomidorowym z parmezanem.
Jako przystawkę podano nam pizzowy chlebek i miseczkę oliwek. Zupa pomidorowa standardowo już była wspaniała, podana z parmezanem i bazylią, mniam! (na temat owej zupy więcej tutaj). Po pysznym początku przyszedł czas na gwiazdę wieczoru - tagliatelle!
Oba makarony naturalnie perfekcyjne! Do tej pory jadłam makaron w Tartuffo tylko w ramach dania dnia i zawsze były pyszne, tym razem jednak czułam się jak w raju! Kurczak wyśmienity, rozpływający się wręcz w ustach, pesto idealne, ja nie jestem wielką fanką zielonego pesto, gdyż często jest za gorzkie lub "za ciężkie" i w daniach z makaronem jest zbyt intensywne, tu jednak nie miało to miejsca, a połączenie z suszonymi pomidorami dodawało potrawie smaku. Podanie dania, podobnie jak w Azzurro, proste i z klasą. Wszystko to, co lubię w daniach z makaronu. Pasta w sosie śmietanowo-pomirodowym była równie wyśmienita i mogę z czystym sumieniem polecić oba dania! Jak do tej pory był to jeden z najlepszych i najsmaczniejszych obiadów w ostatnim czasie.
Mimo, iż najadłyśmy się dość mocno (porcje makaronów są spore), to atmosfera była tak miła, iż zdecydowałyśmy się na deser. Muszę przyznać, iż dość rzadko decyduję się na jakieś słodkości na mieście, szczerze mówiąc, zazwyczaj szkoda mi pieniędzy, a poza tym po obiedzie jestem za bardzo najedzona, aby jeszcze wsunąć coś innego. Wybrałyśmy tiramisu i banofee - banany, karmel i kruche ciasteczka z delikatnym śmietankowo-waniliowym kremem. I znów... poezja! I tiramisu i banofee przepyszne (aż teraz mi ślinka leci jak o tym myślę). Uważam, iż cena 8 zł za tiramisu czy za banofee jest bardzo bardzo atrakcyjna za taką jakość deseru! Nie wiem, czy gdzieś na starówce znajdziemy lepsze tiramisu... :) A ja po prostu zakochałam się w banofee...
Podsumowując... aż brak mi słów by wyrazić wspaniałość Tartuffo. Utwierdzam się w przekonaniu, iż jest to jedno z najlepszych miejsc w Toruniu pod KAŻDYM względem: jedzeniowym, obsługi, cen i atmosfery. Nie mogę się doczekać kolejnej wizyty, mam nadzieję, że uda mi się wkrótce znów wypróbować wieczorne menu, już ostrzę zęby na tagliatelle con formaggio z serem pleśniowym i orzechami włoskimi... Omnomnom!
Jako przystawkę podano nam pizzowy chlebek i miseczkę oliwek. Zupa pomidorowa standardowo już była wspaniała, podana z parmezanem i bazylią, mniam! (na temat owej zupy więcej tutaj). Po pysznym początku przyszedł czas na gwiazdę wieczoru - tagliatelle!
Oba makarony naturalnie perfekcyjne! Do tej pory jadłam makaron w Tartuffo tylko w ramach dania dnia i zawsze były pyszne, tym razem jednak czułam się jak w raju! Kurczak wyśmienity, rozpływający się wręcz w ustach, pesto idealne, ja nie jestem wielką fanką zielonego pesto, gdyż często jest za gorzkie lub "za ciężkie" i w daniach z makaronem jest zbyt intensywne, tu jednak nie miało to miejsca, a połączenie z suszonymi pomidorami dodawało potrawie smaku. Podanie dania, podobnie jak w Azzurro, proste i z klasą. Wszystko to, co lubię w daniach z makaronu. Pasta w sosie śmietanowo-pomirodowym była równie wyśmienita i mogę z czystym sumieniem polecić oba dania! Jak do tej pory był to jeden z najlepszych i najsmaczniejszych obiadów w ostatnim czasie.
Mimo, iż najadłyśmy się dość mocno (porcje makaronów są spore), to atmosfera była tak miła, iż zdecydowałyśmy się na deser. Muszę przyznać, iż dość rzadko decyduję się na jakieś słodkości na mieście, szczerze mówiąc, zazwyczaj szkoda mi pieniędzy, a poza tym po obiedzie jestem za bardzo najedzona, aby jeszcze wsunąć coś innego. Wybrałyśmy tiramisu i banofee - banany, karmel i kruche ciasteczka z delikatnym śmietankowo-waniliowym kremem. I znów... poezja! I tiramisu i banofee przepyszne (aż teraz mi ślinka leci jak o tym myślę). Uważam, iż cena 8 zł za tiramisu czy za banofee jest bardzo bardzo atrakcyjna za taką jakość deseru! Nie wiem, czy gdzieś na starówce znajdziemy lepsze tiramisu... :) A ja po prostu zakochałam się w banofee...
Podsumowując... aż brak mi słów by wyrazić wspaniałość Tartuffo. Utwierdzam się w przekonaniu, iż jest to jedno z najlepszych miejsc w Toruniu pod KAŻDYM względem: jedzeniowym, obsługi, cen i atmosfery. Nie mogę się doczekać kolejnej wizyty, mam nadzieję, że uda mi się wkrótce znów wypróbować wieczorne menu, już ostrzę zęby na tagliatelle con formaggio z serem pleśniowym i orzechami włoskimi... Omnomnom!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz